Witam na stronie, gdzie można zostać czarodziejem!
Tutaj pracuje Minister Magii- Krzysiek Ducaf
PRACUJE W GODZINACH
Poniedziałek 16.30- 19.30
Wtorek 16.30- 21.00
Środa 17.00- 21.00
Czwartek 16.30- 21.00
Piątek 15.30- 19.00
Offline
Krzysiek aportował się tutaj z cichym, charakterystycznym dla aportacji pyknięciem. Bez słowa przeszedł się po gabinecie oglądając go uważnie. Dość długo tu nie był i musi zacząć wszystko nadrabiać. Przynajmniej cała sprawa z USA się wyjaśniła. Może i stracił całe wakacje na naprawianiu sytuacji w Waszyngtonie, ale już po wszystkim. Wczoraj przyjechał do Londynu i już powitał go pierwszy śnieg, a co idzie z tym w parze dość niska temperatura. Ściągnął z siebie płaszcz i powiesiwszy go na wieszaku usiadł za biurkiem. Przywołał kawę i kiedy wziął kilka rozgrzewających łyków zaczął przeglądać sterty wszystkiego, które spoczywały na jego biurku.
-Pierwszy dzień roboty i już harówa...
Pokręcił z politowaniem głową i zabrał się niechętnie za wypisywanie wypłat i tak dalej...
Offline
-Koniec na dziś...
Przeciągle powiedział Krzysiek, przeciągając się w fotelu. Dość na dziś. Koniec. Passe. Szczerze po tych kilku godzinach za biurkiem zmęczył się bardziej niż jak biegał po całym Waszyngtonie DC. żeby dopilnować roboli. Gwoli ścisłości biegał w temperaturze około 35 stopni, bo lato tam było gorące. Dopił swoją zimną kawę i wstał od biurka. Przewiesiwszy swój płaszcz zimowy przez łokieć wszedł do kominka. Wsypał trochę szarego, srebrzystego proszku.
-Do salonu Ducafa!
Powiedział głośno i wyraźnie, aby po chwili zniknąć w zielonych płomieniach.
Offline
Deportował się z identycznym "pyk" co zawsze. Usiadł przy biurku i od razu zauważył list z Hogwartu. Położył go przed siebie, ale najpierw zaparzył sobie gorącą kawę. Upił z niej łyk i wziął do ręki kopertę. PRzeczytał o zmianie programu wychowawczego i o wyborze rozszerzonych przedmiotów.
-Dobrze... dobrze...
Wyciągnął z szuflady pióro, atrament, pieczęć Ministerstwa i oczywiście pergamin. Podrapał się po czole, a chwilę później odkorkował butelkę z atramentem, aby po chwili napisać dekret dotyczący pracowników. Kiedy skończył wyszedł z gabinetu i rozwiesił skopiowane ogłoszenie w całym budynku.
Offline
Dobra, koniec na dzisiaj. Krzysiek wszystko miał zrobione, a chciał jeszcze odwiedzić dyrektora Hogwartu w sprawie nowego Dekretu. Wszedł szybko do kominka i wrzucił do niego srebrzysty proszek wołając: Salon Ducafa. Zniknął w zielonych płomieniach, aby po chwili wrócić do gabinetu w zimowym płaszczu i glanach. Czemu akurat glany? A tak jakoś mu pasowały. A po co tu wrócił? Z pośpiechu zapomniał kopi Dekretu. Dobra, miał wszystko, chyba... Nieważne... Deportował się z cichym pyknięciem, aby za kilka chwil pojawić się przed bramą Hogwartu.
Offline
*przychodzi*
*kładzie papiery na biurku*
*stwierdza,że jest gorąco*
*uchyla okno na parę minut*
*zamyka je*
*rozgląda się po gabinecie*
*wzrusza ramionami*
*wychodzi nucąc piosenkę*
Offline
Krzysiek siedział tutaj od samego rana, więc przyszła pora na przerwę na obiad. Zamówił sobie jedzenie z miejscowej kawiarenki i zabrał się za nie. Po kilku minutach nie było bo nim śladu. Odpalił komputer i zaczął wysyłać wypłaty za październik.
Offline
Wielkimi krokami zbliżała się godzina 21.30, a on -Krzysiek jeszcze nie wyniósł swojego dupska z gabinetu. Chwilę temu skończył wypisywać wypłaty za listopad i kiedy tylko wysłał je do banku wyciągnął z szafy wielką choinkę i karton pełen dlań ozdób. Pacnął różdżką w staroświeckie radio stające na etażerce, a ono zaczęło wydawać z siebie ciche, przyjemne dla ucha nuty piosenek świątecznych. To wprowadziło Krzyśka w jeszcze większy gwiazdkowy klimat, który zapłonął kilka dni temu wraz z pruszeniem śniegu. Ta magiczna pogoda według dziennikarzy Proroka (którzy w sprawie meteorologii prawie w ogóle się nie mylą) ma utrzymać się jeszcze kilka dni. Ustawił sztuczne drzewko na stojaku podśpiewując mugolską piosnkę "Last Christmas". Najpierw nałożył na nie lampki elektryczne, później bombki, bąłańcuchy, girlandy, a na koniec świece. Mógłby to zrobić magią, ale wolał ten sposób. Od zawsze lubił święta, a choinka to coś bez czego Boże Narodzenie nie istniało. Nałożył jeszcze na nią zaklęcie ognioodporne i przeciwzapalające, bo chciał, żeby lampki i świece cały czas się paliły. Jeżeli chodzi o palenie się świeczek: przed chwilą je zapalił (tym razem użył magii). Porozwieszał jeszcze kilka wieńców, lampek i stroików po pokoju, aby na dobre oddać się w łapska magii świąt. Kiedy skończył uśmiechnął się pod nosem i ubrawszy płaszcz zgasił światło w gabinecie. W drodze powrotnej do domu przeszedł się jeszcze po udekorowanym już Londynie, aby później deportować się do własnego domu i zapaść w głęboki sen.
Offline
Krzysiek przyszedł dziś do pracy o wiele za wcześnie i coraz częściej mu się to zdarzało. Zupełnie nie wiedział dlaczego to robi. Może dlatego, że nie ma zajęć w domu? Możliwe. Wszedł przez dębowe drzwi i natychmiast je za sobą zamknął. Ściągnął z siebie płaszcz zimowy i odwiesił go na wieszak przy wejściu. Miał on na sobie czarny garnitur, niebieską koszulę i czerwony krawat. Możliwe, że to śmiesznie wyglądało. Podszedł do szafki, na której stał ekspres do kawy. Zaparzył sobie czarną z mlekiem i usiadł za biurkiem. Wczoraj zostawił na nim Dekret nr 3. Niepodpisany i nieogłoszony. Mógł go podpisać wczoraj, ale czuł się nie najlepiej. Tak więc wziął łyka kawy i kiedy odkorkował atrament podpisał się pod Dekretem i przypieczętował go pieczątką MM. Stuknął w niego różdżką, a ten poszybował na tablicę z dekretami oprawiony w ozdobną ramkę. Tak więc Krzysiek wziął kolejnego łyka i wyciągnął z szuflady pergamin i kopertę. Poskrobał się palcem po głowie i napisał:
Droga Bello,
Cześć z tej strony Krzysiek, mam nadzieje, że przeżyłaś te zamiecie śnieżne w Hogwarcie i czujesz się świetnie. Mam dla Ciebie małą propozycję, jeżeli jesteś zainteresowana pracą w Ministerstwie i masz odpowiednią na to ilość czasu proszę odpisz mi, że się zgadzasz, a ja wyślę Ci posady, na które najpilniej potrzebuje pracownika.
Z pozdrowieniami Krzysiek
Włożył list w kopertę i przywołał sowę. Kiedy dał jej list, a później dokładne instrukcje podszedł do okna i otworzył je, a sowa wyleciała. Z otwartego okna do środka wlała się masa zimnego powietrza, która przyprawiała o gęsią skórkę. Krzysiek szybko je zamknął i usiadł do biurka popijając kawę, aby się ogrzać.
Offline
Zmęczona podróżą do Hogwartu sowa MM usiadła na parapecie, ponownie czekając na cud, czyli- aż ktoś wpuści ją do ciepłego pokoju.
Offline